No i nastal dzien powrotu do domu,Andrzejek chcial nas pozegnac i zrobil mini grila z ktorego zrobil sie mega gril,przyszedl Chudy Cmiku
i pijany Zizi (o ktorym nie wiedzielismy bo siedzial za garazem z dobre 3 godziny)Znalazla go bratowa Asia :P
Na drugi dzien po grilu mielismy wraca 700km do domu,ale zegnajac sie i widzac lzy w oczach Andrzejka,no nie potrafilismy no,i zostalismy jeszcze jeden dzien,ktory oczywiscie przeznaczylismy dla Andrzejka :) i pojechalismy nad J.Chycinskie,
Wieczorem pakujac reszte rzeczy,Andrzejek nadal nas namawial na jeszcze jeden dzien z tak smutna mina ze nie mozna bylo mu odmowic...no i jak takiemu odmowic???
Zostalismy jeszcze dzien....
No i wkoncu nie bylo wyjscia mimo to jak bardzo sie chcialo zostac jeszcze dluzej,to obowiazki coraz bardziej wzywaly do domu...
Andrzejek widzimy sie za rok...A moze szybciej...